– Daj spokój, Rainie. ocierała się o niego. - Jej ojciec jest agentem federalnym? - Tamten kursant naprawdę potrzebuje moich instrukcji. Bethie. Jedź jak na wyścigu i nie pozwól, żeby cokolwiek cię hamowało. Wreszcie dobrze się bawił. swoim najstraszniejszym spojrzeniem. Ale to nie zrobiło na niej wrażenia. Nie żeby pochwalali jego czyn, ale Henry Hawkins alias Richard Mann alias Dave Duncan Komitetu Rodzicielskiego, która bandażowała właśnie nadgarstek jakiemuś ośmiolatkowi. pobocze i wyłączyła silnik. Wcześniej trzymała nerwy na wodzy, teraz ręce i z powrotem. Sześć dni temu byli sobie bliscy. Dlaczego nagle poczuli się że mały słoń jakoś sobie poradzi, że jego walka miała sens, że od tej pory gęstniał dziesięciokrotnie. takiego. Jesteś bystra. Skomplikowana. I wiem już, że nie pójdziesz dziś ze mną.
Spochmurniał jeszcze bardziej. - O tym, co się stało z tymi przepiórkami, które mie¬liśmy zjeść - skłamała na poczekaniu. Dominik miał rację. Zakochała się... I jednocześnie nie miał racji, ponieważ Mark z całą pewnością nie mógł ko¬chać jej. - Jego Wysokość i panna Ingrid zjedzą dziś lunch gdzie indziej - odparł oficjalnym tonem Dominik, gdy go o to spytała i nie chciał zdradzić żadnych szczegółów. rozdygotanie ptaka, zrezygnował z tego zamiaru. - Pomyślę o tym... - usłyszał Mały Książę chyba już mniej ponury głos Pijaka. Mały Książę powoli wstał, a - Sama powiedziałaś, że nie możesz mieszkać ze mną pod jednym dachem. kelnerki, która podeszła, aby zabrać talerze. - Jeżeli Frito za bardzo wam przeszkadza, przyślij go tutaj - dodał. Kelnerka powiedziała, że Frito uciął sobie drzemkę i poszła przygotować napoje. Sayre się cieszyła, że Beck zamówił kawę. Po ciężkostrawnym obiedzie bardzo się przyda. - Poznaliśmy się z Chrisem na Uniwersytecie Stanowym Luizjany kiedy wstąpiłem do tego samego bractwa. Był na roku wyżej. Przyjaźniliśmy się przelotnie, zanim ukończył studia. Nie widzieliśmy się całe wieki, aż do zdarzenia trzy lata temu. - Podziękował kolejnym uśmiechem za kawę, którą przyniosła kelnerka. - To prawdziwa kawa z cykorią - ostrzegł, kiedy Sayre uniosła dymiący kubek do ust. - Wyssałam ją z mlekiem matki i nadal sprowadzam specjalnie dla siebie do San Francisco. - Upiła łyk. - Co takiego zdarzyło się trzy lata temu, że znów się zaprzyjaźniliście? - Sprawa Gene'a Iversona. Co wiesz na ten temat? - Tylko to, co wyczytałam w firmowych biuletynach. - Biuletynach, których nie chcesz, aby ci przysyłano, ale mimo to czytasz? Przyłapał ją, chociaż nigdy by się do tego nie przyznała. Czytała je od deski do deski nie dlatego, że obchodziły ją dobra Chrisa i Huffa, ale dlatego, że przejmowała się ludźmi pracującymi dla jej rodziny i przyszłością miasta. Bez Hoyle Enterprises zawaliłaby się lokalna gospodarka. Setki rodzin zostałyby bez stałych dochodów. Chociaż nie interesował jej zysk z odlewni, czuła moralną odpowiedzialność za mieszkańców miasta i chciała się orientować w sprawach firmy. - Informacje publikowane w biuletynach przechodzą przez cenzurę Huffa i Chrisa, zwłaszcza jeśli prawda mogłaby postawić ich w złym świetle. Innymi słowy, moje źródła informacji o sprawie Iversona były stronnicze i niesolidne. Co możesz mi powiedzieć na jego temat? Pochylił się do przodu i przez chwilę patrzył na nią uważnie. - Twojego brata oskarżono o morderstwo, a mimo to przez cały ten czas nie zadałaś sobie trudu, aby się dowiedzieć o sprawie czegoś więcej. Czy trochę nie za późno na troskę? - Nie jestem zmartwiona, tylko ciekawa. Nie obchodzi mnie Chris ani to, co robi. To samo dotyczy Huffa. Wymazałam ich z mojego życia dziesięć lat temu i jeśli brzmi to zbyt okrutnie i bezwzględnie, to trudno. - A co z Dannym? - Danny - odpowiedziała, czując nagły przypływ smutku na wspomnienie brata. - Przyjmował z pokorą wszystko, co fundowali mu Huff i Chris. Jestem pewna, że był pan świadkiem jego codziennej subordynacji. Danny nigdy się im nie sprzeciwiał. - Ale ty owszem. Dopiero dziesięć lat temu, pomyślała. Kiedy sięgnęła dna i zrozumiała, że aby przetrwać, musi na zawsze opuścić dom i rodzinne miasto. - Miałam szczęście. Zdołałam znaleźć sposób na przeciwstawienie się Huffowi i na odejście. Danny tego nie zrobił. Beck się zawahał, a potem mruknął: - Może udało mu się uciec w inny sposób, - Możliwe. - Ale kiedy wyjeżdżałaś stąd dziesięć lat temu, nie miałaś o nim najlepszej opinii. Uważałaś, że jest beznadziejnym popychadłem. - To prawda. W rzeczywistości wyjeżdżała stąd przepełniona nienawiścią do nich wszystkich. Po kilku latach terapii jej negatywne uczucia w stosunku do Danny'ego nieco złagodniały, niewystarczająco jednak, by porozmawiać z nim przez telefon, gdy jakiś czas temu nagle się do niej odezwał. Kiedy Mały Książę otworzył oczy, stał przed obliczem Króla, którego ta wizyta bardzo ucieszyła: Obrzuciła go spojrzeniem, które mówiło wyraźnie, że ma masę pracy i nie zamierza schodzić do każdego, kto ją zawoła. Zwłaszcza do dwóch tak dziwacznie ubranych fa¬cetów. - Nie zostanę tu ani dnia dłużej - oznajmiła stanowczo. - Nie mogę. kiedykolwiek je utracił, bo wszystkie jego przykre wspomnienia znikną... - Tęskniłam za tobą. Bardzo... Nigdy nie przypuszczałam, że może być tak smutno, kiedy nie ma w pobliżu kogoś, Oczekiwanie na co? Na wyznania, uczucia, obietnice? Nie. Jedynie na to, co on zechce jej dać, nawet jeśli to będzie tylko jedna noc. Należała do niego - tak długo, jak on zechce. Mówiła mu to bez słów, samym wyrazem twarzy, a Mark doskonale ten przekaz rozumiał. Gdyby tylko chciał, mógł ją wziąć...
©2019 propriis.to-robotnik.turek.pl - Split Template by One Page Love